Jakiś czas temu dołączyłam do obserwatorów bloga
jagodar.blogspot.com i jako obserwatorka numer 101 wzięłam udział w
rozdawajce :) Dziś listonosz, jak to zwykle bywa, zadzwonił dwa razy i przyniósł całą masę niespodzianek. Nie tylko dla mnie, ale również dla moich dwóch sroczek.
W pierwszej torebce dostrzegłam miły dla oka wisior z oplecioną koralikami kameą z zalotną damą. Całość niezwykle dopieszczona, delikatna, waniliowo-czekoladowa (aż żal że niejadalne).
Teoretycznie jest mój, ale moja starsza modelka, Gabi, nie chce jej zdjąć.
W drugiej torebce znalazłyśmy 3 urocze bransoletki. Te dla małych dam
były na żyłkogumce, a moja z zapięciem magnetycznym. Koraliki są w
fantastycznym odcieniu benzynkowym, który mieni się wielobarwnie w
zależności od oświetlenia.
Srebrzysta bransoletka. W
poście o gąsieniczce wspomniałam o innej, która czeka na stosowne końcówki. Po licznym nieudanych zakupach (może znajdzie się ktoś z namiarami na porządne płaskie końcówki) wkleiłam gąsienicę w najzwyklejsze posrebrzane.
Dwa rodzaje toho 11o: silver lined crystal i inside color blue / raspberry lined oraz takie też magatama.
Zakręcone bransoletki są tym razem dwie. Pierwsza w komplecie z beaded balls, na 6 koralików w rzędzie z 11o iris purple i apricot. Charmsik ażurowy kwiatek. Kolczyki zawisły na biglach angielskich.
Druga zakręcona wyszła inna niż zamierzałam. Mojej siostrze spodobała się
ta, ale ponieważ była już obiecana, postanowiłam zrobić identyczną. Nie popatrzyłam przed pracą na oryginał. Wzór odtworzyłam, ale kolorystyka wyszła już inna :) Jeszcze nie wiem czy zestawienie kolarlików 8o ceylon smoke i ceylon grape mist oraz silver lined smoky topaz jej się spodoba